„Od gniazdka do gniazdka”

Podróż Arkadego Pawła Fiedlera samochodem elektrycznym przez Afrykę. Relacja podróżnika dokonana w ramach spotkania sekcji turystyki krajowej i zagranicznej ze słuchaczami TUTW 8 listopada br.

Czy można przejechać Afrykę np. z południa na północ samochodem elektrycznym? Każdy niemal myśli w tym momencie, że to bardzo długa droga przez busz i pustynię, a więc, gdzie tam prąd?! Skąd energia dla naładowania akumulatora? I każdy prawie ma rację, ale młody Arkady Paweł, syn i wnuk znanych podróżników podjął takie ryzyko i w 2018 roku przejechał tę trasę samochodem, którego moc, przy pełnym naładowaniu, dawała szansę przejechania 200 kilometrów i to przy założeniu, że warunki drogowe będą bardzo dobre. Trzeba było zatem tak zaplanować trasę, żeby mieć szansę na pobranie, oczywiście za pieniądze, nie za darmo, energii. Dodać jednak należy, że te 200 kilometrów powinno przebiegać cywilizowaną drogą, która nie wymaga od kierowcy zachowań szczególnych i daje szansę optymalnego dobrania prędkości, czyli odpowiedniego ustawienia parametrów. Tymczasem, wiele dróg afrykańskich, to, zależnie od pory roku, suchy piach, grząska glina i głębokie koleiny wyciśnięte przez wielkie ciężarówki oraz ogromne „kałuże”, których głębokość trzeba sprawdzić, np. kijem, jeśli go znajdziemy, bo czym. Trzeba przecież zorientować się, czy samochód osobowy, a takim podróżował nasz bohater, nie utknie, że nie zaleje go woda, bo to grozi kompletnym unieruchomieniem, a więc niemożnością kontynuowania podróży. To poza wszystkim może okazać się niebezpieczne dla życia kierowcy oraz towarzyszącego mu fotoreportera. A wokół pustkowie, skwar i żadnej wioski na horyzoncie, gdzie można by zdobyć energię, tzn. podłączyć się do gniazdka. Dodać należy, że pobór energii z gniazda, przystosowanego do ładowania samochodu trwa, jeśli takie znajdziemy, ok. 2-3 godziny, ale gdy trzeba włożyć wtyczkę do typowego gniazdka, do którego można podłączyć czajnik na herbatę, to proces trwa, bagatela, całą noc, a nawet dłużej. Od tego jednak zależy, czy wyprawa będzie kontynuowana. Dokąd, jak daleko uda się dojechać? Czy będzie tam nocleg, jedzenie i prąd? Jak tu spokojnie spać, jeśli już będzie, na czym położyć skołataną głowę i zmęczone ciało? Wszędzie są ludzie i ludziska. Jedni serdeczni, chętni do pomocy – albo żeby zarobić – a jeszcze inni gotowi wziąć pieniądze i … zniknąć. Tak bywa!

Tak oto, od gniazdka do gniazdka, często z duszą na ramieniu, przebiegała podróż Arkadego Pawła Fiedlera, który musiał się wykazać odwagą, determinacją i pragnieniem dotarcia na czas do północnoafrykańskiego portu, skąd jego samochód mógł być zaokrętowany, by dopłynąć do Gdyni, a on sam wrócić samolotem do kraju. Przedsięwzięcie godne podziwu i do tego stopnia oryginalne, a jednocześnie stresujące dla podróżnika do tego stopnia, że podziwianie krajobrazów i zwierząt schodzi na drugi plan. A było co oglądać, o czym mogliśmy się przekonać na własne oczy. Zdjęcia i film sprawiły, że odbyliśmy tę podróż razem z jej śmiałkami.

KK

 

 

 

Zdjęcia: WojBuss

Publikacja 12 listopada 2019