Czemu nie! Pomysł był dość spontaniczny. Padło hasło Zamek Golubski i nagle okazało się, że niektórzy byli tam dawno temu, a inni nie widzieli zamku w ogóle. Jeśli tak – do Golubia jest przecież bardzo blisko! Maria Nowakowska, szefowa sekcji turystyki krajowej i zagranicznej TUTW szybko podjęła temat. Zwróciła się do biura podróży VOSTOK Travel Poland, z którym TUTW od dawna współpracuje i już mieliśmy partnera i dobroczyńcę.
12 maja pojechaliśmy do Golubia. Przewodnik przybliżył nam burzliwe dzieje tego miasta, które podzielone Drwęcą tworzą Golub-Dobrzyń. Miłym dla nas zaskoczeniem okazała się architektura i historia zarówno rynku jak i kościoła pw. Św. Katarzyny Aleksandryjskiej. Najdzielniejsi uczestnicy wyprawy weszli nawet na wieżę, a stamtąd podziwiali okolicę i słuchali opowieści. Wreszcie udaliśmy się na zamek. Do pokonania było wysokie wzgórze, ale nagrodę za trud stanowiło dotknięcie murów niezwykle dostojnej, imponującej budowli z przełomu XIII i XIV wieku, zamieszkałej później przez Annę Wazównę. Gospodarz w szlacheckim stroju przywitał nas zabawną opowieścią w języku naszych przodków i wystrzelił na wiwat z armaty.
Do wejścia na dziedziniec, otoczony krużgankiem zachęcał kuszący zapach pieczonego nad ogniem, na wielkim rożnie, ogromnego prosiaka. Jak się okazało, szykowany był właśnie dla nas już od rana. Zwiedzając zamek słuchaliśmy opowieści o jego dziejach. Zapomniane nazwy poszczególnych komnat, takie jak kapitularz, infirmeria, refektarz czy dormitorium, pomogły wyobrazić sobie, jak tu na zamku toczyło się życie. Kopie, bojowe i turniejowe, czyli broń drzewcowa-kłująca jazdy rycerskiej, przywołały powiedzenie znane nam i dziś, mianowicie – nie zawsze warto kopie kruszyć, czyli spierać się o coś niepotrzebnie. Dotarliśmy także do sali tortur oraz poznaliśmy średniowieczny system ogrzewania zamku za pomocą gorących kamieni, które posyłały ciepło do pomieszczeń zamkowych specjalnymi otworami w murze.
Warto dodać, iż na zewnątrz zamku znajduje się pole turniejowe, gdzie co roku, w drugi weekend lipca odbywają się międzynarodowe turnieje rycerskie.
Gdy prosię było gotowe zaczęliśmy biesiadę. Nie obyło się bez wspólnego śpiewu i tańców. Chciałoby się powiedzieć: „I ja tam byłam, miód (dosłownie!) i wino piłam, a com widział(a) i słyszał(a) chętnie opowiedział(am).
Dziękujemy! To był piękny dzień.
KK
Publikacja 19 maja 2016